Szare godziny
Grudzień, ostatni miesiąc roku. Dni są coraz krótsze, bardziej pochmurne, smutniejsze. Ziemia zbija się w twarde grudy, przyroda zamiera…
Niegdyś był to czas, kiedy wiejskie życie, zawsze podporządkowane pracy, przenosiło się do domu. Wszelkie prace związane z uprawą roli zostały pokończone, pola miały teraz czas by „odpocząć” po całorocznym znoju rodzenia. Dla ludu, którego mądrość wyrażała się w porzekadłach, praca na polu w grudniu wróżyła nieszczęście. Krótsze dni zapełniała zatem praca w obejściu- troska o inwentarz, rąbanie drewna, naprawy i wiele innych zajęć, które trzeba było wykonać, by przeżyć.
Grudzień był to jednak również czas oczekiwania na jedne z najważniejszych świąt chrześcijańskich – Boże Narodzenie. Oczekiwanie to, zwane adwentem lub czterdziestnicą, trwało niegdyś czterdzieści dni, od świętego Marcina do Wigilii, obecnie trwa cztery tygodnie. Dla katolików adwent (łac. adventus- nadejście) to czas wyciszenia, skupienia i przygotowania na nadejście Jezusa Chrystusa.
Mieszkańcy wsi podchodzili do adwentu z nabożną powagą. W tym okresie zabronione były huczne zabawy- ostatnią okazją by się wyszumieć były Andrzejki. Naruszenie postu traktowane było jako tabu. Adwentowe przygotowania dotyczyły całej wspólnoty. Codziennie, jeszcze przed świtem w kościołach odbywało się nabożeństwo, zwane roratami. Chodzono na nie całymi rodzinami. Dzieci zabierały na nie własnoręcznie wykonane lampiony. Roraty cieszyły się bardzo dużą popularnością w Polsce, nie tylko wśród mieszkańców wsi. W 1540 roku król Zygmunt I Stary ufundował w Katedrze Wawelskiej kapelę tzw. rorantystów, czyli chór, którego zadaniem było wykonywanie śpiewów podczas rorat. Zespół ten działał do 1794 roku.
Niegdyś pięknym obyczajem praktykowanym w grudniu w czasie adwentu była tzw. „szara godzina”. Gdy prace w obejściu były już ukończone, a krótki dzień dobiegał już końca, ale mrok jeszcze nie zapadł, czyli gdzieś w okolicach godziny 16, cała rodzina zbierała się wspólnie w izbie. Najczęściej była to kuchnia, gdzie na piecu zawsze wesoło trzaskał ogień. Nie zapalano żadnych świateł, pozwalając, by zmierzch powolił wypełnił izbę mrokiem. Z jednej strony była to oszczędność, z drugiej sposób budowy nastroju zadumy i spokoju.
Szara godzina była czasem wyciszenia i budowy rodzinnych relacji. W tym czasie dzieci nie bawiły się głośno, lecz gromadziły wokół starszych i przysłuchiwały się rozmowom i uczestniczyły w rytuałach. Szara godzina nie miała określonego planu. W niektórych domach czytano wówczas przy gasnącym świetle dnia pobożne książki, np. żywoty świętych w innych odmawiano modlitwy. W niektórych był to po prostu czas na rozmowy i opowieści. Wówczas gromadzono się wokół seniorów, którzy opowiadali „jak to dawniej bywało”. Innym popularnym niegdyś sposobem spędzania „szarej godziny” było wspólne czytanie powieści zamieszczanych w gazetach; szczególnie lubiane były patriotyczne fabuły Henryka Sienkiewicza.
Dziś „szara godzina” jest zwyczajem zapomnianym. Rytm ludzkiego życia uległ oderwaniu od natury. Często wracamy do domu już po zmierzchu, kiedy za oknem panuje mrok. Popołudnie to czas, kiedy dzieci mają zajęcia pozalekcyjne lub muszą po prostu odrabiać zadania domowe. Nie odczuwamy również takiej potrzeby oszczędzania energii, przyzwyczajeni do światła elektrycznego. Zaginął również nastrój nabożnego oczekiwania, tak charakterystyczny dla adwentu. Postawy religijne uległy osłabieniu, coraz mniej osób skłonnych jest do wyrzeczeń. Otacza nas tysiące bodźców – telewizja, radio, internet.
Być może warto jest powrócić do praktykowania „szarej godziny”? Być może w innej formie, bardziej przystającej do naszego zabieganego trybu życia? Znaleźć tę jedną godzinę w ciągu doby, gdy wszyscy są w domu, wyłączyć telewizor, internet i po prostu usiąść przy stole? Taka chwila odpoczynku i wyciszenia pomoże wsłuchać się w drugiego człowieka, zbudować prawdziwie rodzinną relację.
„Szara godzina” to piękny obyczaj, pełen ciepła i rodzinnej miłości. Obyczaj czasów, kiedy człowiek żył blisko drugiego człowieka, blisko przyrody, zgodnie z jej rytmem. Dziś, w dobie internetu i tysiąca innych pokus został on niestety zapomniany. Warto jednak przywrócić go w swoim domu- skupić się na rodzinie, pobyć razem, może już nie o zmierzchu, ale przy przygaszonym świetle lub zapalonej świecy.
Dodaj komentarz
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!